18.03. 2014

Spojrzeć  Bogu w oczy to spojrzeć  prawdzie w oczy, to spojrzeć w oczy samemu sobie.

Historia cierpienia Hioba jest historią dojrzewania do prawdy o sobie i Bogu, którą Hiob już znał. Mimo to, Hiob musiał przeżyć to co przeżył, by poznać prawdę.

Kluczem do zrozumienia Księgi Hioba jest pojawiające się na jej początku zdanie: „Stało się to, czego się bałem”. Hiob bał się Boga, bał się żyć na 100%. Jedność Hioba z Bogiem była pozorna, mimo, że byli przyjaciółmi. Hiob skrywał w sercu jakąś wątpliwość, ranę, lęk, które oddzielały go od życia w pełni. Co zaskakujące, Bóg nie odebrał Hiobowi obaw, ale jakby je potwierdził wyciągając na wierzch. Dopiero gdy lęki Hioba się ziściły, Hiob został uzdrowiony.

Paradoks ukazany w Księdze Hioba polega na tym, że Hiob miał rację, słusznie się obawiał. To, przed czym całe życie uciekał, okazało się prawdą. Lecz to właśnie konfrontacja z tą prawdą, z realnym, a nie –  jak myślał o swoim lęku Hiob – urojonym złem, doprowadziła do nawania prawdy do końca, spowodowała, że Hioba i Boga przestało cokolwiek dzielić. I to właśnie teraz Hiob został uzdolniony do życia i zaufania sobie (i Bogu ) w jeszcze większym, niż dotąd, wymiarze. Poznał Boga, którego znał. Stał się tym, kim zawsze był i kim był w oczach Boga. Hioba „zbawiło” to samo zło, które wcześniej oddzielało go od Boga.

***

Paradoksalnie też, ów „użalający” się nad sobą człowiek, jak mówili o nim przyjaciele, był przyjacielem Boga. I pewnie dlatego, że nim był, nie bał się mówić Bogu prawdy. Nie bał się też mówić prawdy o Bogu. Być przyjacielem to kochać tego, którego uważało się za przyjaciela nawet gdy ten nas rani. Kochać to mówić prawdę, to oczekiwać prawdy. Hiob nie bał się o Bogu powiedzieć prawdy, ale to przyznał Hiobowi dopiero Bóg. Sam Hiob skarżąc się czuł się przegrany, nie miał interesu się przed Bogiem chełpić. Nie miał szans wygrać z Bogiem. Człowiek ten był pokorny właśnie dlatego, że mówił prawdę, która go upokarzała. Niczego nie miał, a jego skarga była jedynie wyrazem sprawiedliwości i małości człowieka, który nie posiada już siebie. Trudno jest mówić rzeczy niezrozumiałe dla siebie i innych, być obrazoburcą. Hiob nie rozumiał sytuacji, w której się znalazł, nie rozumiał Boga i siebie samego. Najłatwiej byłoby przyznać Bogu rację, ale tego Hiob nie mógł zrobić. Skłamałby w swym sumieniu.

Niezrozumienie sytuacji, w której się znalazł, absurdalność własnych racji, potęgowały cierpienie Hioba i skazywały go na całkowitą samotność – obcość wobec siebie, samotność przy Bogu, samotność wśród ludzi. Hioba opuścili przyjaciele, którzy wybrali Boga, gdyż był im bliższy.
Przyjaciele Hioba wybrali Boga także dlatego, był Bogiem a nie człowiekiem. Bóg nigdy Hioba nie opuścił. Zrobili to ludzie.
***

W naszym mniemaniu sprawiedliwość oznacza zwykle oddanie racji „wszystkim stronom” konfliktu. Nie można jednak oddać sprawiedliwości „wszystkim stronom”. Oddać sprawiedliwość wszystkim stronom to nie oddać jej nikomu.

 


Tekst powiązany: Sado-maso_