14.08.2019
(…)
Często zastanawiam się, kim lub czym był demon Sary*. Czy tak bardzo bała się bliskości, że odrzucała każdego, kto chciał się do niej zbliżyć? Czy próbowali? Czy tak bardzo bała się siebie, że wolała nie ryzykować zranienia? Czy stawiała granice, a może ich nie stawiała, nie artykułowała swoich potrzeb z lęku przed odrzuceniem, wolała uciec i spalić za sobą mosty? Sara**, która była powołana do bycia żoną i matką, która cierpiała z powodu swego przekleństwa tak bardzo, że chciała się zabić, zaś Bóg stał się jej ostatnim ratunkiem?
***
Wiem, co znaczy żyć wbrew naturze, dlatego wzbiera we mnie gniew i ból, gdy słyszę pouczenia o życiu w zgodzie z nią. Życie wbrew sobie jest gorsze niż śmierć. Jest śmiercią, która nie nadchodzi. Dlatego nie wolno nikomu zabraniać kochać. Nie wolno.
Kochać to BYĆ, nie wolno zabraniać ludziom być. Miłość nie może być nieczysta, jeśli wynika z miłości. Ciało jest najczystszą cząstką człowieka. Nieczystość jest w głowie i sercu, nie w ciele. Ciało nie jest nieczyste, gdy serce jest czyste. „Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko będzie zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle” ( Mt 6, 22-23). Nieczystość chodzi w kłamstwie. Wszystko może być nieczyste, jeśli twoje serce jest nieczyste.
Nie może dać siebie ten, kto siebie nie posiada, a ja siebie nie posiadałam. Bałam się siebie i i swojego ciała. Musiałam je przyjąć, a najpierw poznać. Stało się to podczas samotnej wędrówki za Nim. To Bóg mnie otworzył, nie mężczyzna. Otworzyła mnie miłość. W swojej cielesności odkryłam źródło siły i sprawczości.
Dzięki Niemu zrozumiałam, co znaczy, że „Jego myśli nie są naszymi myślami, a drogi nasze nie są Jego drogami”, i że nie znaczy to bynajmniej to, co oznacza dla wielu. Dzięki Niemu odkryłam to, co przeczuwałam od dziecka, że nie zawsze zdrowe jest to, co „zdrowe”, że czasami choroba uchodzi za zdrowie a zdrowie za chorobę, jak chce wielu ludzi, którzy w swej „nadreligijności” przecedzają komara, a połykają wielbłąda.
Ciągle myślę o tym, dlaczego musiało to tak długo trwać. Może był to czas, którego sama potrzebowałam, by dojrzeć, przestać się bać mówić tę cholerną prawdę i żyć w zgodzie ze swoim zdrowym, wolnym sumieniem wolnego a nie niewolnika. Nie wiem, wolę myśleć, że to, co się stało we mnie, jest tylko małym choć niezbędnym dodatkiem do większego, innego celu, który był na początku. A była to miłość.
Tak, to chyba zaczyna być świadectwo, może jego początek. Może teraz łatwiej będzie zrozumieć, że można Boga kochać nad życie i przeklinać dzień, w którym się Go spotkało. Że można chcieć dostać się do nieba tylko po to, by wymierzyć Mu sprawiedliwość. I że to w końcu oznacza owo upragnione zdrowie, którego zawsze chciałam i którego On chciał dla mnie. Czy się tego spodziewałam, że ono to właśnie znaczy?…Nie ma już między nami nic, co kiedyś nas dzieliło. Jesteśmy jedno, tak jak tego chciał. Ja jestem ze sobą jedno.
Ci, którzy mówią, ze wszystko w naszym życiu jest wolą Boga, mylą się. Chyba jest to największy grzech ludzi pokornych ( pierwsze przykazanie). Nie są oni jednak w stanie go dostrzec. Do końca będą przekonani o tym, że cierpienie jest łaską, że uświęca… Może tak, ale tak nie mówi ten, kto doświadcza tejże łaski. Na to jest tylko jedno lekarstwo – dostać to, co wyznajesz. By On się od ciebie odwrócił wtedy, gdy doświadczasz tego, w co wierzysz… Może wówczas poznasz Boga, w którego wierzysz, usłyszysz to, co mówisz.
*Księga Tobiasza, Biblia, Stary Testament
** Sara ( hebr. Sarah) – pani, księżniczka