Dziecko
03.2014
 

Wczoraj nie wiedziałam, jak i do kogo się modlić. Położyłam rękę na sercu. Zobaczyłam to, co ostatnio – bezobraz, pustkę.

Pozostało tylko poczucie, że jestem ja i moje życie.

 

JA to kobieta

TO czego pragnę dla siebie, choć nie jest to związane z niczym konkretnym ani z konkretną osobą, Boga czy człowieka.

Nic poza tym.

Tajemnica przede mną i

ten… imperatyw macierzyństwa?

Realności?

Imperatyw Bycia…

 

Położyłam rękę na sercu i byłam kobietą…

Byłam sama, ale nagle odnalazłam Coś, co było ze mną i nie zostawiło mnie.

Machinalnie w prośbie skierowanej do TEGO, odkrywałam, czym jest to COŚ.

Zobaczyłam dziecko,

To, o które tak troszczyłam się i chroniłam jako samotna kobieta, a które było moim życiem.

Poprosiłam JE, by wstawiło się za mną, by przeciągnęło mnie na drugą stronę.

Było tylko Ono i ja.

Nie mogłam modlić się do Boga, nie odnajdywałam ukojenia w Jezusie, 

Stał się obcy i z tej bezdennej pustki.

TO było ze mnie, choć było nas dwoje.

Uratowałam JE, a teraz proszę, by Ono pomogło mi.

Poczułam w nim siłę.

 

Zobaczyłam dziewczynkę, która się do mnie uśmiecha i bierze mnie za rękę.

Kocha mnie bezwarunkowo, śmieje się, po prostu jest a ja jestem po prostu w jej oczach,

nie zadaje mi pytań. ..

Jest światłem, jest czysta.

Należymy do siebie…

Mojemu dziecku, małemu życiu na mnie zależy…

Jesteśmy nierozłączni, nierozłączne – ONO i ja.

Jego matka.

 

Zrozumiałam, że  to jedyne co posiadam, i choć mówiłam, że nic nie tracę umierając, to ból oznajmił mi coś innego –

jednak coś mam, co tracę.

Nawet JEGO (Boga) i wieczne poczucie straty, które pozostałoby w NIM po mnie, nie dałoby mi wolności i nie odsunęło bólu rozdzierającego serce z troski o coś, której nie rozumiałam

Nie mogłam się pogodzić ze swoją śmiercią.

Z JEJ śmiercią.

Myśleć, że tracę siebie i swoje życie to nie to samo, co zrozumieć, że tracę coś oderwanego ode mnie, co jest mną i nie mną równocześnie.

Co jest Niewinnością.

Nie miałam na nic wpływu, ale może ONO mogło pomóc nam..

Nie byłam sama.

To nieprawda, że całkowicie oddanie się Jemu daje wolność, tym bardziej w sytuacji, gdy wszystko od Niego zależy.

Zawsze wszystko od Niego zależy, a gdy Bóg okazuje się Nicością lub Potworem to tym bardziej niczego się nie traci, gdyż miłość okazuje się tylko iluzją.

Nie zaznałam pokoju, który daje „oddanie się”.

Zaznaję poczucia olbrzymiej straty, żalu i troski o…

Jeśli jest Coś, za co człowiek odpowiada, to Ono nie pozwala odejść, nie pozwala pozwolić się tak po prostu zabić.

To jest mój bezcenny skarb.

Inaczej odeszłabym już.

Świadomie nie nazywam dziecka Jezusem, którego kiedyś odkryłam jako Życie i bezbronne dziecko, które oddano mi w ręce.

Tym dzieckiem byłam ja.

Dlatego odsuwałam w myślach tamto doświadczenie – Jego twarz.

On stoi dziś po przeciwnej stronie i  muszę wybrać, kim jest Jezus w moim życiu…

Choć nie mogę nic zrobić muszę dokonać wyboru.

Jeśli  On jest „dwiema osobami” w jednej, to jedna z nich musi umrzeć.

Nie mogę wybrać jednej z nich…

On jest jeden! Nie mogę przy Nim trwać. Nie ma siły tak dłużej żyć.

Bo nawet jeśli to nie On,

jeśli On umarł wtedy, gdy Mu zawierzyłam, jeśli zniknął bo  stał się moją drogą, moim sercem i moją wolnością,

to przecież nie przestał być Sobą, NIM,

bo On żyje i jest ten sam.

Zawierzyłam Bogu, jest odpowiedzialny za mnie, a ja także jestem odpowiedzialna za siebie,

mam prawo Go osądzić.

To, co się dzieje nie jest w zgodzie z moim sumieniem

Pragnę Jego śmierci albo swojej wolności.

Być POZA Nim.

 

***

Dziecko przyszło do mnie

Bo choć chcę zostać sama, bez Niego wreszcie, wreszcie bez Niego

Nie jestem samowystarczalna, modliłam się jednak do kogoś.

 

Piekło jest samotnością.

 

Nie chcę pamiętać o Bogu PÓŹNIEJ, gdy się przebudzę.

Dziecko jest czyste. Ono jest STAMTĄD, jest inne.

Chcę zacząć od nowa, nie pamiętając o Bogu

Obudzić się w świecie bez Boga, w raju…

Dziś to właśnie od Niego – Boga –  musiałam odwrócić głowę

On WIE DLACZEGO – JEST MOIM SUMIENIEM.

.

 


Inne

.