15.08.2013, notatki,  o czym są moje obrazy, czym jest lustro

„WSTĘP”

czyli o tym, co niemożliwe

 

Ktoś opowiedział mi kiedyś bajkę.

Była to bajka o spotkaniu trzech osób: kobiety, mężczyzny i ich przyjaciela. Przyjaciel znał zarówno ją i jego. Znał ich na długo przed tym, zanim oni się poznali. Ja natomiast znam dziewczynę, dlatego zacznę opowieść od niej.

Dziewczyna miała na imię Estera. Tak naprawdę cała historia toczy się wokół niej, przynajmniej ta część historii, którą znam.

Estera długo czekała. Właściwie całe swoje życie czekała. Na coś, a może na kogoś. Nie pamięta już nawet, kiedy to się zaczęło. Nieustająca tęsknota za czymś, czego nie potrafiła nazwać, towarzyszyła dziewczynie od dziecka. Tęsknotę tę Estera mogła przyrównać jedynie do tęsknoty za kimś bardzo bliskim, kto kiedyś odszedł bez słowa i już nie wrócił. Choć podobne wydarzenie nie miało miejsca, to ono opisywało najlepiej ów dziwny stan, podobny do zakochania, którego przyczyny nie znała. Stan głębokiego smutku i niegasnącej nadziei w oczekiwaniu na spełnienie. Całe swoje życie Estera spędziła na poszukiwaniach lekarstwa na wydostanie się z owej dziwnej choroby duszy, której szczerze nienawidziła. Była bowiem przekonana, że to właśnie owa choroba czyni z niej osobę smutną i samotną, niezrozumianą nawet przez samą siebie.

I tak Estera poznała swojego największego przyjaciela.

Przyjaciel znał Esterę lepiej, niż ktokolwiek inny, jakby znał ją na wylot. Dziewczynie wydało się, że odnalazła w końcu to, czego szukała! Przyjaciel jako jedyny pragnął jej takiej, jaką była. Nawet więcej – on od niej tego oczekiwał. Estera nigdy nie doświadczyła podobnej wolności, jak w chwilach razem spędzonych. Były to jednak zaledwie chwile. Przyjaciel nie mógł bowiem ofiarować jej tego, czego potrzebowała. Dobrze o tym wiedział, lecz czy wiedziała o tym Estera?. Ta była pewna jednego:  Przyjaciel mógł zaspokoić każde jej pragnienie, był przecież Panem. Mógł więc przywrócić Esterze wolność od choroby duszy, której tak bardzo pragnęła.

Estera czekała.

Tak szli ze sobą przez kilka lat. Estera dojrzewała przy Przyjacielu i coraz lepiej poznawała siebie samą. Przyjaciel miał bowiem wielkie lustro, które zawsze mówiło prawdę. Lubiła się w nim przeglądać, bo widziała tam coś innego, niż w innych zwierciadłach. A było to dobre.

I tak pewnego razu dziewczyna spotkała Błękitnego Chłopca. Chłopiec był inny, niż większość mężczyzn, bo był chłopcem. To znaczy był pięknym mężczyzną, ale nie wiedział o tym. Myślał, że jest chłopcem i tak jak Estera borykał się z dziwną chorobą, której przyczyny nie znał. Wciąż szukał czegoś, czego nie umiał nazwać i wciąż wpadał na niewidzialną szybę, która oddzielała go od życia.

Do tej pory Esterze wydawało się, że nigdy nie spotka kogoś tak smutnego jak ona. I kogoś tak pięknego jak on. Nie wiedziała też, że jest w stanie słyszeć serce drugiego człowieka. Wtedy postanowiła, że chłopiec będzie żył. Jej przyjaciel był Panem i mógł wszystko! Był też przyjacielem chłopca i kochał go tak samo mocno, jak pokochała go Estera. Ale co najważniejsze, Estera czuła, że tym razem zostanie wysłuchana, bo jeśli po coś przyszła na świat to właśnie po to, by znaleźć się w miejscu, w którym znajdowała się teraz.

Miłość do tego, co nie jest, aby było

Estera i Błękitny Chłopiec rozstali się w smutku. Pomimo obecności Przyjaciela było między nimi coś, co nie pozwalało miłości spełnić się. Chłopiec bał się być mężczyzną, a Estera czuła, że jest już kobietą. Gdy chłopiec odszedł, Estera nie wiedziała, co ma robić. Wiedziała, że musi żyć ona sama, że już jest jej czas. Czuła bardzo wyraźnie, że czas ruszyć w dalszą drogę, nie zatrzymując się. Czas przerwać czekanie na życie, bo życie już jest i nie chce czekać. I wtedy przyszedł do niej Przyjaciel i spytał, czy mu zaufa. „Co chcesz abym Ci uczynił?” – zapytał, gdy dziewczynka próbując zapomnieć o chłopcu szykowała się do dalszej podróży.

To pytanie przeraziło Esterę. Wiedziała, czego pragnie najbardziej na świecie, i że jest to niemożliwe do spełnienia. Była przerażona tym, że Przyjaciel znał jej odpowiedź, zanim ją pomyślała. Czy zdecyduje się po raz kolejny zaryzykować? Czy ufa przyjacielowi na tyle, by zaryzykować  dla niego wszystko, wszystko co posiada? Jeśli się zdecyduje, będzie to ostatnia decyzja w jej życiu. Estera miała mało czasu… straciła dużo czasu czekając. Estera dopiero teraz zrozumiała, co znaczy naprawdę w coś uwierzyć. To podróż w jedną stronę.

Powiedziała „tak” Przyjacielowi i od tamtej pory nie ujrzała go więcej, zaś jej życie pokryło się cieniem.

Podczas dalszej wędrówki Estera zrozumiała, dlaczego zawsze była smutna.  Zrozumiała też, że Przyjaciel nie opuścił jej nigdy, lecz stał się jej drogą.

 

Jesteśmy już wszystkim, czym mieliśmy być, zanim się staniemy.
Musimy STAĆ SIĘ tym, kim JESTEŚMY

 

Wszystko, co zrobiła Estera to podjęła decyzję o tym, kim jest –  kim chce być –  i poszła za nią.

Są w życiu decyzje, które zdarzają tylko raz, które mają moc odwrócić bieg ludzkiego losu. Są to decyzje ostateczne, bez możliwości powrotu. Wybiera się jedną drogę wiedząc, że powrotu nie będzie. Drugi wybór znika za nami. Wkrótce jednak okazuje się, że droga, którą idziemy, nie przypomina tej, którą chcielibyśmy iść. To, z czym się na niej spotykamy, staje się spełnieniem najciemniejszych lęków naszego serca. Wydaje się, że popełniliśmy błąd. Pojawia się tysiąc pytań bez odpowiedzi, myśli o możliwości odwrotu, 'qvasi’ modlitwy i zaklinanie rzeczywistości. Nie mają one jednak żadnego wpływu na bieg wydarzeń. Przypominają bzyczenie muchy zamkniętej w słoiku. Człowiek próbuje odmienić swój los, jednak za późno. Tym razem nie on decyduje, lecz droga, którą wybrał.

Myśli zaczynają przypominać monolog oszukanego wędrowca. Monolog ten przeradza się w dialog z niewidzialnym rozmówcą. Serce otwiera się, odsłaniając od dawna
skrywaną prawdę. Odsłania nam tego, którego dotąd nie znaliśmy i kogo się baliśmy, a który bał się nas. Wydaje się, że osoba, z którą siedzimy zamknięci w jednej celi naszego serca, jest kimś bardzo bliskim i bardzo dalekim zarazem. Jest naszą ofiarą, strażnikiem i oprawcą w jednej osobie. Tym, który nie pozwala zawrócić i trzyma mocno w objęciach.

Człowiek poznaje powoli i w bólu, trzymany w objęciach, że żył dotąd w iluzji, zaś to, co się teraz dzieje, jest przebudzeniem z niej. Przebudzenie przypomina odwyk, podczas którego uczymy się doświadczać rzeczywistości takiej, jaką ona jest. To czas ujawnienia się skrywanych dotąd uczuć.  Jest to także czas doświadczenia nieznanego dotąd głodu życia, który więzi i jednocześnie nie pozwala przestać walczyć o to życie.

Kryzys wydaje się przeszkodą na drodze do celu, ceną, którą wydaje się trzeba zapłacić, by do niego dotrzeć. Tymczasem jest inaczej. Kryzys jest konsekwencją dotarcia do celu.
Jest dojrzewaniem do życia i do siebie samego. Dojrzewaniem do decyzji, którą się podjęło i której się pragnęło. Wydaje się, że nasz wybór – w istocie my sami- przerastamy siebie. Droga, którą wybraliśmy, staje się ciągłym ponawianiem tego wyboru. To ona kształtuje nas i zmienia, dostrajając do siebie.

Kryzys wydaje się przeszkodą w drodze do celu. Tymczasem jest  konsekwencją dotknięcia celu.  Cel  jest drogą. To on ją wyznaczył.

Ostatnio zobaczyłam, że choć Bóg znał mnie od początku, nie zna mnie bardziej, niż Mu na to pozwalam.

Bóg  poznaje mnie przy mnie. Przechodzi tę drogę ze mną. Może ją już kiedyś przeszedł, ale przeszedł tylko tę drogę, którą ja zdecydowałam się przejść teraz.

Wolność wyznacza ścieżkę. Kobieta, która poznaje siebie, podąża za instynktem. Nikt nie powie jej, kim jest, nawet Bóg. Musi odkryć to sama, i choć robi to razem z Bogiem, wszystko, co dzieje się w niej teraz, dzieje się w opozycji do „Niego”.

Bóg jest w kobiecie.

 

„Droga do” jest „drogą od”

Estera na swojej drodze uświadomiła sobie, że nie wie, kim jest, lub że całe życie była kimś innym, niż była naprawdę. Gdy zniknął Przyjaciel i jego lustro, Estera zaczęła panicznie bać się siebie. Zobaczyła, że świat składa się z tysięcy luster, w których rzeczywistość miesza się z fikcją i nie wiadomo, co jest realne. Miała wrażenie, że ona także rozpadła się na tysiąc kawałków, w których żaden nie był prawdą o niej, i każdy mówił prawdę o niej. Pomimo lęku Estera musiała dalej iść sama. Musiała przypomnieć sobie, kim jest, zaufać sobie raz jeszcze i zaufać przyjacielowi. Musiała zrobić to teraz, gdy wszystko, co od niego usłyszała, wydawało się snem. Snem wydawał się nawet Przyjaciel. Wówczas Estera odkryła w sobie miejsce, niczym zamek warowny, do którego dostępu nie miało żadne fałszywe oskarżenie ani atak, ani lustro. To miejsce nie odbijało światła, lecz płonęło wewnętrznym blaskiem. Od tej pory to ten blask oświecał drogę Esterze. W ten sposób Estera odkryła swoją kobiecość, bo choć wiedziała o niej od dawna, nie miała o niej zielonego pojęcia. Kobiecość była starsza od Estery i wszelkiej wiedzy, jaką posiadała dziewczyna. Była starsza chyba nawet od Przyjaciela. Estera szybko zobaczyła, że musi wybrać pomiędzy swoją kobiecością a Przyjacielem, jeśli chce dojść do celu. Źródło życia i wolności było tylko jedno i było w niej.

 

Droga „ku Sobie” jest drogą „od siebie”

 

Droga kobiety do siebie jest także drogą od Boga, którego się znało, do Boga, który jest.

Jest drogą od mężczyzny, którego się kochało, do mężczyzny, którego się pragnie.

Jest przejściem od woli bycia do życia. Jest przejściem od bycia odbiciem do bycia zwierciadłem, które odbija Rzeczywistość i kreuje ją, nie wiedząc, że za każdym razem odnajduje po prostu Tę, która już jest..

(…)

 

Gdy przekleństwo okazuje się błogosławieństwem

Zakończenie

 

Czas wrócić do bohaterki bajki i zakończyć opowieść.

Podczas swojej wędrówki Estera zrozumiała, że całe życie była smutna, gdyż żyła z dala od siebie i siebie nie widziała. Ta sama prawda pozwoliła jej jednak zobaczyć coś jeszcze.

Estera zrozumiała, że nawet żyjąc z dala od siebie, nigdy nie przestała być sobą, a jej smutek był oznaką zdrowia, nie choroby. To on przyprowadził ją z powrotem do miejsca, z którego wyszła. Estera  była smutna dlatego, że kochała. To miłość w niej była źródłem jej tęsknoty: przyczyną bólu, ale i powodem życia.

***

Chłopiec nigdy nie wrócił. I choć zdawać się może, że był tylko złudzeniem serca Estery, miłość do niego była jej przeznaczeniem. To dzięki niej Estera przestała śnić.

***

Mijają lata. Estera nadal czeka.

Choć nie czeka już na powrót chłopca, nie może przestać czekać na tego, od którego zaczęła się jej historia.

Bo choć Esterze zdaje się czasem, że jej przyjaciel także nigdy nie istniał, wraz z nim przyszło do dziewczyny coś, co nie opuściło jej nigdy, i nigdy nie zechciało odejść. To coś prowadziło Esterę podczas całej jej wędrówki. Doprowadziło do miejsca, w którym Estera jest dzisiaj,  i nadal prowadzi, wciąż dalej i dalej…

Dokąd ?

Do celu podróży, w którym koniec drogi spotka się ostatecznie ze swoim początkiem.